Ekranizacji, wariacji i różnych podejść do dramatu Williama Szekspira „Romeo i Julia” było już mnóstwo. Nie szkodzi. Będzie jeszcze jedno – bajkowe, kolorowe, frywolne. Ale czy udane?
Bohaterami tej bajki są Gnomeo i Julia, którzy żyją w dwóch różnych ogrodach – niebieskim i czerwonym. Oczywiście się nienawidzą, a to pewnie, dlatego że właściciele tychże ogrodów również nie pałają do siebie miłością. Historia jest raczej dla wszystkich (starszych) znana, dzieci będą się świetnie bawić, to w końcu raczej dla nich jeszcze nowość.
Wszystko jest bardzo kolorowe, są tam pokraczne żarciki, językowe niuanse itp. Trochę boli dubbing – widać, że mały to nasz kraj i kończą się nam znane nazwiska, które mogą dubbingować w bajkach. Chodzi mi tu głównie o Cezarego Pazurę, który stworzył przaśny dubbing sepleniącego flaminga. Wszystko by było dobrze, gdyby nie fakt, że brzmiał dokładnie tak samo jak Sid z „Epoki Lodowcowej”. I już w końcu momentami nie wiedziałem, czy oglądam którąś tam część Epoki czy coś innego.
Jest tutaj mnóstwo oklepanych już motywów z powtarzanym do bólu bullet-time’em z „Matriksa”. Żarty nie są interesujące. Niestety, ale dorośli, którzy dotrą na tę bajkę ze swoimi pociechami (bądź rodzeństwem, małymi znajomymi) zanudzą się. Tak jak ja – jedyny motyw, który mi się podobał, to, gdy główny bohater dociera pod pomnik Williama Szekspira – drobne zagranie konwencją oraz wyjaśnienie, dlaczego będzie happy end, skoro go być nie powinno. I tyle. Słabiutka bajeczka, zdecydowanie tylko dla najmłodszych.
Moja ocena: 2+/10
Post Gnomeo i Julia (2011) pojawił się poraz pierwszy w Filmlog.pl.